Chevalier Chevalier
1064
BLOG

Kraina przeżywających klasykę

Chevalier Chevalier Kultura Obserwuj notkę 20

Nie wziąłem udziału w happeningu przed Pałacem Prezydenckim, kiedy to hołota mało co, a zrobiłaby obrońcom krzyża to, co SA robiły Żydom (trzymam się analogii autorstwa pana Filipa Memchesa). Ale w myślach i uczuciach jakbym tam był, więc też należę do hołoty, i do dzisiejszych SA-Männer. Hołoty, która nic nie czyta, nic nie wie, nic nie rozumie, myli Karola Marksa z tym od Marx&Spencer, o  Nieztschego i Satre'a nigdy nie miala w ręku, a Wyższe Wartości za nic ma, jako te bydlęta, albo wieprze żyje, tylko o sex&drugs oraz tandetną komercyjną rozrywkę się troszcząc. Tak widzi uczestników wspomnianego happeningu pan Jacek Zychowicz, który sam jest człowiekiem kulturalnym (z pewnością Marksa, Nieztschego i Sartre'a w małym palcu ma), i jak przystało na człowieka kulturalnego, przeczytanymi książkami i wysłuchanymi dziełami muzycznymi niczym chorągwią na blogu wymachuje, by kulturalność swą, a lumpenliberalnego pseudonowoczesnego motłochu prostactwo, miastu i światu pokazać. 

Te dzieła muzyczne w roli epoletów znakujących człowieka kulturalnego to oczywiście dzieła muzyki tzw. klasycznej/tzw. poważnej/tzw. dawnej; lumpenliberalna hołota słucha jakichś barbarzyńskich produktów współczesnych. Człowiek kulturalny słucha zatem Bacha i Mozarta, a jeśli jest wielce kulturalny, to słucha również Purcella i Lully'ego; a już człowiek wyjątkowo kulturalny słucha muzyki Mondonville'a, Stradelli, Keisera,  Zelenki i innych kompozytorów, co do których może mieć nadzieję, że nie każdy człowiek kulturalny ich zna, i których wymienienie, wraz z podaniem ilości płyt w kolekcji, jest pierworzędną rękojmią nadzwyczajnej kulturalności.

Jak jeszcze człowiek kulturalny może kulturalną swą wyjątkowość pokazać, poza trąbieniem - ja słucham Bacha, ja kupiłem najnowsze wykonanie kantaty Was Gott tut, das ist wohlgetan, i to już siódme w mojej kolekcji? Ano może poutyskiwać i prychać na pleniącą się wszędy dzicz hałaśliwą, która Bacha nie słucha, którą Bach nudzi, która o Bachu nic nie wie. Nie słucha hołota Bacha, nawet Czajkowskiego nie słucha! A ja, człowiek kulturalny, Ja-Który-Słucham-Bacha, i mam tyle płyt, i na koncertach bywam, na ulicy mieszać się muszę z takim barbarzyństwem! W Belgii, ojczyźnie Philippe'a Herreweghe'a (takich wykonawców słucham, patrzcie i podziwiajcie), pseudonowoczesny motłoch też, oczywiście, istnieje, ale nie jest tak natrętnie obecny na publicznym widoku, podlega skutecznemu zmarginalizowaniu i wyciszeniu...Po przeczytaniu Zychowicza do Belgii chcę w te pędy migrować - co to będzie za przyjemne, estetyczne i uduchowione życie, co drugi przechodzień na ulicy to koneser muzyki dawnej, a dzicz stłamszona, gdzieś po zakamarkach pochowana. I nikogo nawet w ćwierci do Palikota podobnego nie uświadczysz, choćby z żyrandolem w ręku szukać! Belgio - ziemio szczęśliwa!

Choć w Belgii pseudonowoczesna hołota mniej razi, to jednak tam, jak i na całym Zachodzie, ludzie kulturalni  mniej kulturalni są niż ludzie kulturalni u nas - nasi wciąż potrafią przeżywać klasykę, zachodni już tę zdolność zatracili. Tak pisze Zychowicz, a ja wnioskuję, że zdolność przeżywania klasyki musi iść w parze z małą ilością dobrej jakości sal koncertowych, śladowymi rozmiarami powszechnego kształcenia muzycznego, mizerią amatorskiego zaangażowania w zespołach wokalnych, średnią jakością profesjonalnego życia muzycznego. Tak się u nas rzeczy mają, w porównaniu choćby z Niemcami; a przecież u nas, według Zychowicza, umieją przeżywać klasykę, a w Niemczech nie. Mógłbym jeszcze zapytać, czy Zychowicz był na festiwalach w Grazu czy Eisenach, i widział, jak tam przeżywają klasykę. Ale ja lumpenliberał z motłochu, a Zychowicz człowiek kulturalny, pytać nie będę, znam swoje miejsce.

Ale ja też umiem pomachać muzyką dawną jak bojową chorągwią człowieka kulturalnego. Chcąc sprowadzić Bacha i Haendla w wykonaniu Isolde Ahlgrimm, udałem się do sklepu Duo 111 na Marszałkowskiej, rekomendowanego przez wielu potrafiących przeżywać klasykę jako sklep dla znawców i prowadzony przez znawców, co to fonografię klasyki w małym palcu mają. Jak dla znawców, to tylko tam iść po nagrania Ahlgrimm, myślę, i chcę złożyć zamówienie. W sklepie dla znawców prowadzonym przez znawców o Ahlgrimm po raz pierwszy słyszą. Wyjaśniam, kto zacz. Odpowiedź: "nie da się sprowadzić, to stare".  "Stare" - nie w sensie "niedostępne", nagrania (z lat 50 i 70) zostały wznowione. "Stare" - bo  to wykonania sprzed lat, nasza umiejąca przeżywać klasykę publiczność, ta nasza wyrobiona i znająca się na rzeczy publiczność nie zainteresuje się nimi, i nie ma co starać się u polskiego dystrybutora o ich sprowadzenie. Gdy ochłonąłem, odrzekłem, że Bach i Haendel też są nieco starzy, i dziw bierze, że ich ludzie słuchają. Tak się skończyła próba zamówienia nagrań wielkiej klawesynistki w sklepie dla znawców, prowadzonym przez znawców, w stolicy kraju ludzi umiejących przeżywać klasykę.

 

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura