Chevalier Chevalier
1914
BLOG

Wodzu, prowadź!

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 46

Pan Redaktor Marek Magierowski (z tych redakcji, co to je Anglicy zdradzili, ich gazety za kasę pożyczoną podstawionemu inwestorowi sprzedawszy), wyliczając racje, dla których można i należy dumą się przepełniać z bycia Polakiem, wspomniał o ponoć cechującym naród nasz zmyśle wojownika; zmysł ów miał się objawiać sercem do wojowania ochotnym, tudzież ilością i znaczeniem militarnych tryumfów, jako i długim pocztem znakomitych dowódców. Co do historycznych argumentów redaktora Magierowskiego, rzecz jest nieco dyskusyjna; ja dorzucę tylko, że nader osobliwy to naród zmysłem wojownika in corpore obdarzon, którego warstwa panująca od XVI do XVIII wieku za główną wartość uważała pokój, pokój umożliwiający spokojne bytowanie właściciela ziemskiego, na wojsko skąpiła tak pieniędzy jak własnej krwi (większa część armii składała się z plebejuszy, poza oczywiście pospolitym ruszeniem, rzadko zwoływanym i mającym wtedy znikomą wartość militarną), do boju ruszała niechętnie, i tylko już wtedy, gdy pespektywa zrabowania, a tym bardziej trwałego utracenia majątków, przedstawiać się zaczęła jako do bólu realna. Jaki był stosunek szlachty do wojen zdobywczych, to wiadomo choćby z losów tureckich planów Władysława IV. Więcej: nawet plany wojenne podejmowane dla odzyskania utraconych terytoriów - do czego przecież sama szlachta zobowiązywała królów przy elekcji - faktycznie, za zasłoną patetycznych deklamacji, budziły jej niechęć, jak w przypadku zamiarów Sobieskiego odnośnie Księstwa Pruskiego.

Zostawmy jednak na boku to szukanie dziury w całym - rozumiemy przecież, że intencje redaktor Magierowski miał szczytne i z głębi serca wezbranego Ojczyzny umiłowaniem, a da się je ująć słowami: trzeba by wiedziano, że naród nasz w geniuszy militarnych obfity; bo jak sam się nie pochwalisz, kto ciebie pochwali? Interesuje nas nadzieja redaktora Magierowskiego, nadzieja podtrzymania tradycji wychowania wielu znakomitych dowódców.

Podzielamy tę nadzieję, przecieżeśmy też dumni z bycia Polakiem, wcale nie mniej niż redaktor Magierowski; niechaj mu się nie zdaje, że tylko on dumny jest z tego, że jest dumny z tego, że jest Polakiem. Wszelako zdumienie w nas budzi, że redaktor Magierowski na oznajmieniu owej szlachetnej, dumnej nadziei poprzestał, a nie obmyślał był żadnych środków ni sposobów, jakimi by ona ziścić i ciałem stać się mogła. Przede wszystkim, redaktor Magierowski nie poddał propozycji, gdzie by theatrum przyszłej wojny być miało; a przecież nie dorobimy się kolejnych generacji znakomitych dowódców, jeśli nadal w pokoju gnuśnieć będziem.

Dokąd zatem zapał militarny zwrócić mamy, Panie Redaktorze Magierowski? Radź, a trafnie, i dowcipu zażywszy; jako pewnie pamiętasz, na dowcip solidna porcja oleum pomaga. Czyliż o rekuperowanie awulsów pokusić się mamy? A dużo by tego było, oj dużo, po Dorpat, Smoleńsk, Zaporoże. Czy raczej ekspansję kolonialną nam zacząć trzeba, by wreszcie zmazać ten wstyd, tę krzywdę, tę złośliwość Zeitgeista, że my, naród śmiało w paragon z najpierwszymi ludami Europy iść mogący, do tego zmysłem wojownika obdarzon, ani tyci kolonii nigdy nie posiadał? Bo żeby Nową Kurlandią się chwalić, to już zbytek śmieszności byłby.

Wodzu, prowadź! Ale wprzódy powiedz, dokąd.

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka