Chevalier Chevalier
1010
BLOG

Radosne gaworzenie o anarchosyndykalizmie

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 15

Czego to człowiek się nie dowiaduje, gdy czyta publicystów polskiej prawicy...Od redaktora Michała Karnowskiego można się dowiedzieć, że "Gazeta Wyborcza" jest organem anarchosyndykalistów.

Trochę przesadzam, u Karnowskiego stoi: Adam Michnik, kreator systemu III RP, obrońca status quo jednocześnie użyczający łam [tak w oryginale] swojego dziennika wszelkiej maści anarcho-syndykalistom. Ale i tak sensacja to niemała dla każdego, kto w miarę regularnie czyta "Wyborczą".

Gdzież ci anarchosyndykaliści na łamach "Wyborczej? Szukam, badam, tropię, może się gdzieś pochowali? Może piszą z ukrycia, aluzyjnie, w półsłówkach? Wyszło mi,  że reprezentantem opcji anarchosyndykalistycznej w GW jest Witold Gadomski. Czytany na wspak.

A teraz na poważnie. Pierwsze możliwe wyjaśnienie - Michał Karnowski ma blade pojęcie, co to jest anarchosyndykalizm. Wie tyle, że to ma jakiś związek z lewicą, i anarchosyndykalizm to dla niego zwykly synonim dla "lewicy". Równie dowolnie mógłby komuś przypisywać trockim, maoizm, neostalinizm, to dla niego z grubsza jedno i to samo. Choć linia GW w kwestiach ekonomicznych jest ogólnie neoliberalna (nawet Rafał Ziemkiewicz ma dobre słowo dla ekonomicznego działu GW, proszę, jakie piękne neoliberalne Porozumienie Ponad Podziałami), ukazują się na jej łamach teksty publicystów lewicowych lub socliberalnych. Takie teksty Michał Karnowski nazwał "anarchosyndykalistycznymi". Adam Leszczyński, Sławomir Sierakowski to, proszę sobie wyobrazić, anarchosyndykaliści. Danuta Kuroniowa pewnie też.

Drugie możliwe wyjaśnienie - Michał Karnowski wie, co to anarchosyndykalizm, ale zakłada, że większość jego czytelników nie wie. Dlaczego im serwuje duby smalone? Bo trzeba postraszyć konserwatywnych mieszczan perspektywą lewicowej rewolucyjnej jatki, tudzież chaosu i bezprawia. Marek Magierowski już się trzęsie ze strachu, że na następny marsz "Oburzeni" wybiorą się z nożami i kijami baseballowymi. A inne epitety i kwalifikatory wzbudzające dławiący statecznych konserwatystów strach już się zbanalizowały, już ich wartość strasząca spadła, inflacja wartości na skutek nadużywania. Ileż razy można straszyć Marksem, Leninem, bolszewią, poststalinowskimi korzeniami, powtórką roku 1968, powtórką RAFu? Michał Karnowski wyciągął tedy straszaka anarchosyndykalizmu. Konserwatywny mieszczuch wprawdzie niezbyt dobrze wie, co to za stwór, ów anarchosyndykalizm, ale sama nazwa brzmi jakże groźnie - zawiera w sobie połączenie anarchii z syndykatami, czyli związkami zawodowymi. A cóż może być groźniejszego dla Cywilizacji Łacińskiej? Chyba tylko usunięcie krzyża z sali obrad polskiego Sejmu.

I tak Michał Karnowski radośnie gaworzy o anarchosyndykalistach na łamach "Gazety Wyborczej". Skąd to "gaworzenie"? A stąd, że sam Michał Karnowski użył był tego słowa w innym, niż utrwalone, sensie*. A że bracia Karnowscy, jaki i całe ich środowisko, to dziś jedyni przedstawiciele polskiej inteligencji, przyjmuję - bo chciałbym się po inteligencku wyrażać - że "gaworzenie" nie oznacza już tylko mowy kilkumiesięcznego dziecka.

 

* wielki kosz lokalnych smakołyków i radosne gaworzenie z babciami i wnukami wspólnie uprawiającymi sztuki plastyczne w miejscowym domu kultury wyraźnie dobrze nastroiły premiera - Michał Karnowski - Jarosław Kaczyński chce być żelaznym kanclerzem.

 

 

PS. Może ktoś ze znawców myśli prawicowej wyjaśni, cóż to takiego, owa "Magnezja", którą - według Jacka Karnowskiego - otrzymują ci, co zgięli kolana i padli na twarz. Użycie dużej litery zdaje się wskazywać na nazwę własną, może chodzi o miasto w Turcji, lub region administracyjny w Grecji? Czy ci, co zgięli kolana i padli na twarz, otrzymali tam nadania ziemskie?

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka